środa, 8 października 2014

"Wpiekłowzięty"

Słyszałeś kiedyś może o takim wydarzeniu jak wniebowzięcie?
Heh... Co za głupie pytanie! Na pewno słyszeliście.
Od malucha wszyscy wpajają mi biblię. Mówią jaki to Jezus był dobry, jacy to Oni wszyscy byli dobrzy. Apostołowie, Maria, Józef i wiele innych.
Jeżeli jednak nie słyszałeś o wniebowzięciu Marii to było to pokrótce powiem Ci, że było to po prostu zabranie całego ciała z duszą do nieba.

Zapytam teraz o coś podobnego, ale jednak całkowicie odmiennego.
Słyszałeś kiedyś może o wpiekłowzięciu?
Na pewno nie. Bo kto takiemu szaremu człowieczkowi jak Ty mógł powiedzieć o takiej trudnej do zrozumienia rzeczy.
Pewnie teraz sądzisz, że jestem obłąkany. Mówisz, że nie ma czegoś takiego jak wpiekłowzięcie.
Jeżeli jest wniebowzięcie, to dlaczego nie miałoby być przeciwności tejże praktyki.
Jestem jednym z niewielu, którzy poznali jego sekret.
Mam nadzieję, że nie jesteś aż tak głupi, żeby nie wiedzieć gdzie jest uważane przez ogromną rzeszę ludzi za święte państwo.
Biblioteki Watykanu skrywają naprawdę wiele tajemnic. Kto by się spodziewał, że można tam znaleźć inskrypcje zawierające inwokacje do demonów.
Co kto lubi. Jeżeli umiesz szukać, to zawsze znajdziesz to, co akurat Cię interesuje.

Przechadzając się pomiędzy regałami zwróciłem uwagę na jedną książkę. Nie była ani zdobiona, ani nie wyglądała jakoś pięknie. Zwykła książka, trochę podarta. Od razu spojrzałem na tytuł: "Wpiekłowzięcie". Przez krótką chwilę zastanawiałem się o co może chodzić.
Jako wierzący katolik, co niedzielę chodzący do kościoła nigdy nie słyszałem o czymś takim.
Ciekawość wzięła górę i postanowiłem tę książkę "wypożyczyć"

Na wstępie przywitała mnie małą karteczką informującą, że to co przeczytam w niniejszej księdze, to niewykorzystany fragment biblii nowego testamentu napisany przez Piątego, a praktyki w niej opisane od początku świata uważane są za herezję.
Co kurwa? - pomyślałem.
Przecież nowy testament został napisany jedynie przez cztery osoby. Kim do cholery jest Piąty?
Lektura pochłonęła mnie do reszty. Książka była tak ciekawa, że często zapominałem o jedzeniu.
Czytałem ją godzinami.
Były w niej opisane rzeczy, których żaden normalny człowiek ani ksiądz nie potrafi sobie wyobrazić.

Natrafiłem na listę.
Listę osób i dat.
Musi być naprawdę stara, albo coś jest nie tak.
Są na niej dziwne imiona i nazwiska, często bardzo długie, ale najdziwniejsze są te daty.
Jeden mężczyzna ma przy swoim nazwisku datę z roku ok. 30 tysięcznego.
Jakim cudem!?

Teraz wiem!
Wpiekłowzięcie, działa jak wniebowzięcie tylko nie jest to pojedynczy przypadek!
Pewna część książki opowiada o losach ludzi. Bardzo złych ludzi, ale także ludzi o najczystszych na świecie sercach.
Zostali Oni nagrodzeni przez Piątego za znalezienie księgi!
Piąty jest tworem towarzyszącym ludzkości od początku.
Jak Bóg, czy inne bakterie.
Od początku świata tworzył księgę, aby ludzie, którzy są na tyle odważni by wziąć ją do rąk mogli zostać za swą odwagę nagrodzeni.
Postanowił opublikować ją w czasie kiedy pisana była także święta księga, lecz po latach ktoś postanowił usunąć jego dzieło z nazywanej w naszych czasach Świętej Biblii.

Nie da się tego wyjaśnić tak samo jak istnienia Boga, więc zostawię Ci to do samodzielnego przemyślenia. Niestety nie mogę powiedzieć Ci, co musisz zrobić aby zostać wpiekłowziętym, ale uważam, że jeżeli będziesz wykazywał się niezłomną odwagą, to nie ważne czy będziesz szlachcicem, czy też bezdomnym to dostaniesz szansę otrzymania nagrody.
Wpiekłowzięcie to nagroda za odwagę i wszystkie grzechy popełnione tu na ziemi.

Uważam, że w miejscu, do którego się udaję będzie mi dużo lepiej niż tutaj. Nie obchodzi mnie rodzina, przyjaciele i wszyscy inni ludzie. To tchórze.
Ja właśnie otrzymuję swoją nagrodę i wchodzę do bramy.
Bramy do piekła stoją dla mnie otworem!

Vexilla Regis Prodeunt Inferni!

czwartek, 25 września 2014

Nowy happysad

Ostatnimi czasy jeden z moich ulubionych zespołów przymierza się do wydania nowej płyty zatytułowanej "Jakby nie było jutra". Chłopaki spotkali niezmiernie dużo przeciwności, bo mija już prawie miesiąc od  momentu, w którym płyta miała być wydana. Ale nie o tym tutaj.

Osobiście uważam, że ta płyta może być jedną z lepszych, które ów zespół do tej pory wydał. Nie jest to ten sam happysad co kiedyś. Nie jest to "Nieprzygoda", ani też "Ciepło/ Zimno".
Nie jest to nawet podobne do którejkolwiek płyty, czy piosenki happysadu.
Może podchodzę do tego wydawnictwa zbytnio optymistycznie, zwłaszcza że usłyszałem tylko dwie piosenki, ale te teksty, w połączeniu z tą muzyką są po prostu piękne.
Z resztą sami zobaczcie.

Mimo, że muszę czekać jeszcze jakiś czas, aż płyty wreszcie zostaną rozesłane do odbiorców, to nie żałuję, że zamówiłem najbogatszą (i nie aż tak drogą) edycję płyty.
Zdania w komentarzach pod piosenkami są bardzo podzielone. Jedni mówią, że to nie ten sam happysad co kiedyś. Jedni, że to świetne.
Zgodzę się z obydwoma grupami ludzi. To całkowicie inny happysad niż kiedyś, poszli w stronę elektroniki i tak dalej.. ale... to brzmi świetnie.


Gorliwie czekam na to, aż wreszcie dostanę swój egzemplarz i zanurzę się w fali muzyki, która pochłonie mnie na długi długi czas.
Pozdrawiam.

wtorek, 16 września 2014

"Posprzątałeś w domu?"

Co za kojące uczucie. Pomyślałem wchodząc do wanny napełnionej ówcześnie gorącą wodą.
Było to jedyne miejsce w domu, w którym mogę odpocząć po całodziennej harówce w szkole i po narzuconych mi przez rodziców domowych obowiązkach.

Zawsze opowiadali mi o "Panu", który jeśli nie posprzątam pokoju przyjdzie po mnie i zabierze z domu.
Rodzice widzieli jak bardzo z roku na rok wzrasta mój strach przed "Panem", więc stopniowo dodawali mi coraz to więcej domowych obowiązków. Byłem swoistą kurą domową. Nie było momentu kiedy nic nie robiłem.
Tu śmieci, tu odkurzacz, tu jeszcze coś.
Wiem, wiem... Pewnie właśnie mówicie sobie, że przecież młody człowiek powinien pomagać w domy prawda? Tu nie chodziło tylko o to.
Pewnego dnia w drodze do domu ze szkoły zaczepił mnie miły, starszy pan, uśmiechnął się i zapytał:
- Sprzątnąłeś w domu?
- Przepraszam, ale rodzice nie pozwalają mi rozmawiać z obcymi.
- Nie jestem obcym. Zadałem Ci pytanie chłopcze. To niegrzeczne nie odpowiedzieć. Zwłaszcza kiedy pytanie jest tak proste.
- Ugh... nie sprzątnąłem. Wystarczy? Mogę już iść?
- To niedobrze. Ale tak, idź już.
Wyszczerzył zęby w bardzo nienaturalnym uśmiechu i poszedł w stronę parku po przeciwnej stronie ulicy.
Dzień wcześniej byłem zmęczony jak nigdy dotąd, dlatego też żadnej pracy w domu nie wykonywałem.

Zaraz po wejściu do domu zastałem moich rodziców toczących żarliwą dyskusję o to kto ma mi o czymś bardzo ważnym powiedzieć. Nie wiedziałem co to i do teraz sądzę, że pytanie o to nie było dobrym pomysłem.
- Co się stało?
Podbiegłem do rodziców z pytaniem.
- Nic synku.
Odpowiedział tata.
Na kilka sekund nastała niezręczna cisza, ale przerwała ją mama spuszczając głowę i mówiąc:
- Przez najbliższy czas nie będzie Ci wolno wychodzić z domu. Ani do szkoły, ani do kolegów. Będziesz musiał robić w domu więcej niż ostatnio. Ja z tatą wyjeżdżamy do babci.
- A.. ale jak to?
- Jedzenie na ten czas masz w lodówce. Wiemy, że sobie poradzisz.
Przytulili mnie oboje.
- Ale dlaczego nie mogę wychodzić z domu?
- Synku, wiesz co się stanie jeżeli nie wykonywał prac domowych prawda?
- Tak, wiem.
- To samo stanie się, jeżeli podczas naszej nieobecności wyjdziesz z domu.

Nazajutrz wyjechali w pośpiechu. Patrzyłem przez okno na błyszcząco srebrny znikający w mgle samochód mojego ojca.
A ja?
Ja robiłem to co należało do moich obowiązków i w między czasie załatwiałem potrzeby fizjologiczne.
Niepokoił mnie tylko ten starszy człowiek, którego spotkałem w drodze do szkoły.
Codziennie kiedy zasypiałem widziałem jego uśmiech i słyszałem jak wypowiadał te słowa.
"Posprzątałeś w domu?"
Czyżby to był "Pan", o którym całe życie mówili mi rodzice?

Wyszedłem z wanny, wytarłem się i ubrałem w piżamę.
Spojrzałem przez okno. Na miejscu parkingowym, na którym zazwyczaj stał samochód mojego taty stał człowiek.
O tej godzinie? Pomyślałem.
Uśmiechał się, a właściwie to szczerzył zęby.
To był ten sam mężczyzna, którego spotkałem tamtego dnia w drodze ze szkoły.
Coś pokusiło mnie, aby zejść do niego i zapytać się o co chodzi.
Powoli kroczyłem po schodach w dół. Gdy już doszedłem do drzwi prowadzących na parking, otworzyłem je, wychyliłem i rozejrzałem na boki.
Staruszek stał w tym samym miejscu co kilka minut temu, tylko teraz wyraźnie patrzył się na mnie.
Ustawiłem stopkę, żeby drzwi nie zamknęły się za mną, bo oczywiście zapomniałem wziąć z mieszkania kluczy.
Bardzo powoli i ostrożnie podszedłem do siwego mężczyzny i zapytałem:
- Dlaczego Pan tu stoi o tak późnej godzinie? Zupełnie sam?
- Czekam.
Odpowiedział uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Na kogo Pan czeka? Jest coś około 3 w nocy.
- Na Ciebie chłopcze.
Jego uśmiech poszerzał się z każdym wypowiadanym słowem.
- Na mnie?!
Krzyknąłem i gwałtownie się odsunąłem.
- Tak. Nie męczy Cię już to sprzątanie w domu? Ten strach przed tym, że ktoś może Cię zabrać jeżeli nie posłuchasz się rodziców?
Stawiając malutkie kroki w tył odpowiedziałem:
- No w sumie trochę tak, ale przyzwyczaiłem się do takiego życia.
- Nie chciałbyś zobaczyć czegoś więcej?
- Ale co z moimi rodzicami?
- Nie wrócą.
Uśmiech staruszka nie wyglądał już naturalnie. Żaden normalny człowiek nie potrafi tak bardzo rozciągnąć skóry na policzkach.
- Co im zrobiłeś?! Kim jesteś?!
Krzyczałem.
- Twoi rodzice mieli śmiertelny wypadek na jednej z polnych dróg. Jeśli mam być szczery to ja go spowodowałem.
- C... co?
- Jestem Panem z opowieści Twoich rodziców. Zawsze byłem Ci przedstawiany w złym świetle. Jako bardzo zła osoba. Chodź ze mną a zobaczysz mnóstwo ciekawych rzeczy. Wystarczy tylko, że złapiesz mnie za rękę.
Nie wiedziałem co robić. Jeżeli moi rodzice faktycznie nie żyją. Mogłem albo uciekać, albo złapać go za rękę. To była najtrudniejsza decyzja w moim dotychczasowym życiu.

Nie minęło kilka sekund, a ja trzymam "Pana" za rękę. Czas jakby stanął w miejscu. W mojej głowie przewija się setki, tysiące a nawet może i miliony obrazów i informacji.
Czuję się przytłoczony wiadomościami.
Zbyt dużo jak na mnie.

Ciemność.
Wszędzie tylko ciemność.
"Pan" mnie oszukał.
Poznałem prawdę, której nie chciałem poznawać.
Zaraz... Chwila... Pode mną rozgrywa się jakaś scena.
Jacyś rodzice ostrzegają swojego syna, że powinien się ich słuchać albo przyjdzie po niego "Pan".
Chłopiec jest bardzo przestraszony.
Bolą mnie policzki. Czuję jak się uśmiecham.
Czuję się także jakbym miał z 80 lat.
Będę musiał chyba pomóc rodzicom chłopca w wychowaniu dzieciaka.
Ale chwila...
Czy Ty posprzątałeś w domu?

poniedziałek, 28 lipca 2014

Prawdziwe piekło

Prawdziwe piekło to nie ognie piekielne, niekończące się tortury, gotowanie w kotle czy gnębienie psychiczne polegające na krzyczeniu: "Ale grubas" "Ale brzydka" "Ty Tusku". Nie jest to powtórne przeżywanie najgorszych chwil swojego życia.

Prawdziwe piekło to żyć sam, bez nikogo kto o ciebie zadba, bez nikogo kto po tobie uroni łezkę czy chociażby zakopie twoje ciało.
Prawdziwe piekło to przeżyć wszystkich kogo się znało.
Prawdziwe piekło to wychować się w patologicznym domu gdzie ojciec pije a matka ma cię w dupie.
Prawdziwe piekło to zostać sprzedanym przez własnych rodziców w zakresie usług seksualnych.
Prawdziwe piekło to nigdy nie zaznać odrobiny dobroci, radości czy szczęścia.

Piekło nie istnieje nigdzie indziej niż tu na ziemi.
Na pocieszenie powiem że niebo nie istnieje nigdzie indziej niż tu na ziemi.

Dlaczego o tym piszę o 3:00?
W celu uświadomienia was że granica między piekłem a niebem jest bardzo cienka.
Macie internet, laptopa, telefon komórkowy, leżycie sobie w łóżeczku o tej porze.

A zaledwie kilka, kilkanaście kilometrów stąd jakieś dziecko jest bite przez pijanego ojca. Albo patrzy na zakrwawioną/posiniaczoną matkę. Lub modli się aby pijane wrzaski nie zamieniły się w coś gorszego
W promieniu kilkudziesięciu kilometrów ktoś właśnie jest gwałcony.
W najbliższych kilkuset kilometrach ktoś zabija kogoś.
A w ciągu paru tysięcy kilometrów ludzie umierają marząc o kropelce wody albo żeby przestały bomby wybuchać.

Dzisiaj bez muzyki. Zapraszam do przemyśleń.

środa, 23 lipca 2014

Do myślenia.

 Cześć wszystkim. Ostatnio przypomniała mi się jedna dosyć ważna w życiu rzecz, którą usłyszałem od jednej znanej mi osoby. Wymyśliłem do tego krótkie "coś" do przemyśleń. Może trochę wulgarne ale jednak zapraszam do przemyśleń.

 Jeżeli twierdzisz, że związek to "wyższe stadium" przyjaźni a jesteś głupim chujem albo wredną suką, lub jeżeli nie rozumiesz na czym polega przyjaźń to nigdy nie utworzysz dobrego związku.

Jak ktoś pomyśli nad tym... czy coś... cokolwiek to będzie mi bardzo miło (:

W poprzednim poście zapomniałem o muzyce :(
Dosyć stara, ale wciąż kocham jej słuchać.


czwartek, 10 lipca 2014

Małe zmiany na blogu :>

 Hej wszystkim. Widzę, że wyświetlenia bloga, jak i postów się jako tako nabijają, co bardzo mnie cieszy.
Dobra, przejdźmy do tego co chciałem napisać. Jako, że moja wena jest z każdym momentem większa posty będą pojawiać się trochę częściej. Mniej śpię, więcej piszę, rysuję i jem :)
 Pod każdym postem będę publikował "kącik muzyczny", czyli utwór, którego akurat słucham, albo taki, jaki akurat będzie pasować do napisanego wcześniej tekstu. Może ktoś z czytelników polubi któryś z zespołów.
 Wiem, że informacje bardzo krótkie, ale tylko to chciałem przekazać :>

Kąciki muzyczne zaczniemy od:


piątek, 4 lipca 2014

Moja... wena?

 Budzisz się późno w nocy, zastanawiasz się chwilę dlaczego... i przychodzi wena. Większość "normalnych" ludzi położyłaby się dalej spać i zapomniałaby o tym, o czym myślała w tamtym momencie. Ale mój mózg działa troszeczkę inaczej. Przychodzi wena, do weny dochodzi myśl "Dlaczego by nie napisać tego w nocy, przecież już jest prawie rano, to w najgorszym wypadku zasnę przy pisaniu, ale będę miał to co chciałem"
 Wstaję, włączam komputer i zaczynam pisać, wylewać to co w danym momencie przychodzi mi do głowy na e-papier. Zwykle popijam do tego colę i zajadam się ciastkami. Zdrowe odżywianie to przecież podstawa (: Te dwa produkty potęgują jeszcze moją wyobraźnię. Czy to rysunek, czy jakieś opowiadanie, cokolwiek to jakieś 100% z tego piszę w nocy. Inaczej nie umiem.

A mnie też zbawisz?


 Na dworze już świta a ja jestem świeżo po obejrzeniu filmu "Zbaw nas ode złego", i jestem pozytywnie zaskoczony. Nie wiedziałem nawet, że na niego pójdę, ale nagle naszła mnie dziwna ochota na pójście do kina, a że nigdy nie wiem co obejrzeć, więc wybrałem chyba jedyny grany w tym momencie horror. Wybrałem najpóźniejszą możliwą godzinę, żeby jeszcze bardziej się przestraszyć... oczywiście nie znałem nikogo kto powiedziałby mi, że ten pomysł w połączeniu z tym filmem jest jedną z gorszych rzeczy jaką można zrobić. Późniejsze wracanie w nocy ulicami miasta do domu na nogach (bo oczywiście nic nie jeździło) było bardzo... ciekawym doświadczeniem...


 Pierwsze kilka scen nie zapowiadało tego jako dobry horror... co także okazało się błędne. Jest to jeden z lepszych, i co ważniejsze straszniejszych horrorów jakie kiedykolwiek widziałem. Cały czas trzymający w napięciu, chociaż dla niektórych na pewno bardzo przewidywalny, szczególnie dla osób, które do "strasznych" twarzy wyskakujących w najmniej odpowiednim momencie filmu przywykły.
Dlaczego strasznych wziąłem w cudzysłów? Już wyjaśniam. Osobiście uważam, że tylko jedna była straszna, ale to tylko dlatego, że boję się clownów, a i tak większość filmu przesiedziałem modląc się w duszy żeby tylko nic nie wyskoczyło bo się posikam... Litr coli do kina to chyba jednak za dużo, a jednak i tak zawsze go kupuję... tak dla zasady (:
Dziwne dla mnie była tylko jedna rzecz... Zauważyłem wątek, którego nigdy wcześniej nie widziałem w chyba żadnym filmie, chociaż przewijał się przez setki, których obejrzałem. Wątek nieszczęśliwej rodziny. Ojciec zajmujący się tylko pracą, nie zwracający uwagi na żonę i córkę. Fajnie, że chociaż raz na coś takiego zwróciłem uwagę.



 Nie będę już tutaj pisał właściwie o niczym, bo chyba napisałem już o tym, o czym chciałem. Jak ktoś lubi porządną dawkę emocji, lub ewentualnie kisielu w gaciach, to proszę bardzo, oglądać. Jak najbardziej warto się wybrać na niego do kina.
... I zbaw nas ode złego, Amen


niedziela, 2 lutego 2014

"Rybka"

Pewnie większość z was kojarzy program dla dzieci "MiniMini". Wiele dzieci go ogląda i bardzo lubi, puszczane są tam Kucyki i inne bajki pojawiające się w zagranicznej telewizji. Bajki zaczynają się o 5:00 a kończą o 21:00. W nocnej przerwie pomiędzy tymi godzinami wyświetlana jest tylko chrapiąca rybka, mała, niewinna, słodka rybka. Ale czy tylko rybka? I tutaj zaczyna się moja historia dotycząca tego programu. Miałem około 6 lat kiedy pierwszy raz trafiłem na ten program. Nie pamiętam jaką bajkę wtedy oglądałem, ale w tym wieku ogląda się wszystko nie wiedząc czy ma jakiekolwiek przesłanie, ważne żeby było kolorowe i śpiewali tam piosenki. Siedziałem na dywanie bawiąc się klockami i czasami zerkając na to co dzieje się na ekranie telewizora, za mną na kanapie siedziała moja mama starająca się nie spać. Nawet nie zauważyłem kiedy zasnęła, klocki i telewizja były dużo ważniejsze od jakieś tam osoby leżącej na kanapie. Po pewnym czasie, program się skończył i widać było tylko i wyłącznie chrapiącą rybkę. Wydawało mi się, że to był jakiś krok organizatorów w kierunku wcześniejszego kładzenia się dzieci spać. Siedziałem na tej podłodze wpatrując się bezmyślnie w to słodkie zwierzątko, nie mogłem oderwać od niego wzroku, nie chciałem. Trwało to pewnie kilka godzin, ale byłem za młody, żeby wiedzieć która jest godzina. Wstałem, podszedłem do telewizora i dotknąłem go, jak to zazwyczaj robią dzieci w moim wieku. Woda w telewizorze pociemniała, widać było czarną substancję wlewaną od góry do akwarium z rybką. Z głośników zaczęły wydobywać się płacze i krzyki. Były to dziwnie nienaturalnie brzmiące krzyki, słychać było je jakby przez mgłę. Zupełnie inaczej było z płaczem, był ludzki, a nawet dziecięcy, był głośny i z każdą sekundą bardziej wwiercał się do mojej głowy. Na czarnym tle zaczęły pojawiać się napisy "Nam już nie pomożesz", "Uciekaj", "Pomóż sobie". Pojawiały się one naprzemiennie tak szybko, że ledwo potrafiłem je odczytać. Poczułem, że jestem cały mokry. Z telewizora wydobywała się maź, którą wcześniej widziałem wlewaną do akwarium z rybką. Sam byłem cały nią pokryty, to był koszmar. Nie mogłem się ruszyć ani płakać, miałem coraz mniej powietrza, jedynie oczy pozostawały otwarte. Na ekranie telewizora wyświetlały się straszne obrazy: zmasakrowane, rozprute zwłoki i wiele innych odrażających rzeczy, o których nie chciałbym pamiętać. W pewnym momencie usłyszałem krzyk matki i wszystkie straszne rzeczy zniknęły, na ekranie została tylko mała, niewinna, słodko chrapiąca rybka. Od tamtego czasu omijam ten program szerokim łukiem a szczególnie w nocy. Nie życzę wam tego co przytrafiło się mnie. Pamiętajcie tylko, żeby nie włączać tego "czegoś" w nocy.