Na dworze już świta a ja jestem świeżo po obejrzeniu filmu "Zbaw nas ode złego", i jestem pozytywnie zaskoczony. Nie wiedziałem nawet, że na niego pójdę, ale nagle naszła mnie dziwna ochota na pójście do kina, a że nigdy nie wiem co obejrzeć, więc wybrałem chyba jedyny grany w tym momencie horror. Wybrałem najpóźniejszą możliwą godzinę, żeby jeszcze bardziej się przestraszyć... oczywiście nie znałem nikogo kto powiedziałby mi, że ten pomysł w połączeniu z tym filmem jest jedną z gorszych rzeczy jaką można zrobić. Późniejsze wracanie w nocy ulicami miasta do domu na nogach (bo oczywiście nic nie jeździło) było bardzo... ciekawym doświadczeniem...
Pierwsze kilka scen nie zapowiadało tego jako dobry horror... co także okazało się błędne. Jest to jeden z lepszych, i co ważniejsze straszniejszych horrorów jakie kiedykolwiek widziałem. Cały czas trzymający w napięciu, chociaż dla niektórych na pewno bardzo przewidywalny, szczególnie dla osób, które do "strasznych" twarzy wyskakujących w najmniej odpowiednim momencie filmu przywykły.
Dlaczego strasznych wziąłem w cudzysłów? Już wyjaśniam. Osobiście uważam, że tylko jedna była straszna, ale to tylko dlatego, że boję się clownów, a i tak większość filmu przesiedziałem modląc się w duszy żeby tylko nic nie wyskoczyło bo się posikam... Litr coli do kina to chyba jednak za dużo, a jednak i tak zawsze go kupuję... tak dla zasady (:
Dziwne dla mnie była tylko jedna rzecz... Zauważyłem wątek, którego nigdy wcześniej nie widziałem w chyba żadnym filmie, chociaż przewijał się przez setki, których obejrzałem. Wątek nieszczęśliwej rodziny. Ojciec zajmujący się tylko pracą, nie zwracający uwagi na żonę i córkę. Fajnie, że chociaż raz na coś takiego zwróciłem uwagę.
Nie będę już tutaj pisał właściwie o niczym, bo chyba napisałem już o tym, o czym chciałem. Jak ktoś lubi porządną dawkę emocji, lub ewentualnie kisielu w gaciach, to proszę bardzo, oglądać. Jak najbardziej warto się wybrać na niego do kina.
... I zbaw nas ode złego, Amen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz